Z komody, swoimi niebieskimi oczami, spogląda na mnie mały chłopiec, a ja zaciskam powieki i próbuję sobie przypomnieć, kiedy przestał być moim synem. Miał być mądry i dzielny jak biblijny Dawid, bo tak dostał na imię, a teraz może już nie ma go wcale.
Wyniki wyszukiwania dla: proza
"Samotność we dwoje" i inne miniatury
Nie sprzedali mi papierosów, bo pani za ladą stwierdziła, że jestem za stary i mogę w każdej chwili umrzeć. Od zawsze paliłem i nie umarłem, to niby dlaczego miałbym umrzeć teraz? Chciałem usiąść na parkowej ławce, żeby popatrzeć na ptaki (…)
CYBERPUNK i inne miniatury
Victor Ficnerski — miał debiutować jako prozaik. Debiutuje jako poeta. Wrócił do Polski i zgrzyta zębami. Próbuje rozkręcić literacki Wrocław i stale się kompromituje. Planuje porzucić poezję. Zbiera na pokój na Patronicie. Ma ambicje opłacać rachunki z literatury.
DELECTUS
Oto nowy ład społeczny. Nieśmiertelny, Użyteczny i Odpad. Wszyscy są od siebie zależni, ale to najsilniejsi trzymają władzę i stanowią o porządku, reszta to sługusy systemu. Kobiety — wraz z towarzyszącymi im mężczyznami i dziećmi obojga płci — należą do kasty Zapomnianych.
Z pamiętnika sklerotyka
Proza dla smakoszy stylu retro. Dziadek „Jak mu było” i narrator, tak przesiąknięci sobą nawzajem, że zdają się jedną osobą. Przemieleni i wypluci przez system, odpady ludzkości z numerem ewidencyjnym, który dla innych zawsze znaczył więcej, niż oni sami.
Ostatni dzień
Kier polizał rękę swojego pana, jak by chciał odciągnąć go od bolesnych myśli. Siedzieli na dachu biurowca, zajmując miejsce w pierwszym rzędzie, by obejrzeć spektakl o końcu świata. Kier położył pysk na nogach Wojtka, on odwzajemnił się, kładąc rękę na łbie zwierzęcia.
MASSALIA
Noc, zapach lądu. Muzyka. Towot, czuć zgrzyt mechanizmu. Przyspieszam, jest głośniej i nagle dostrzegam wielkie koło, olbrzymie, wysokie, totalne — katedrę diabelskich młynów. Przechodzę pod sznurem żarówek, bileter kłania się w pas
Romuś, tu jest Polska
To może boleć, wiem, ale czego tu szuka? Po co wrócił? Opuścił swych wyznawców, uznanie i niewątpliwą sławę, by prowadzić misję wśród barbarzyńców? — Zdziwiony uniósł do góry brwi. — W kraju, liczba jego widzów nie przekracza stu osób.
Leśna wyprawa
Zbierasz więc deski z szalunku, szmaty, cztery puste i jeden baniak z resztką wody. Dużo piliście. Ciężka robota. Gorąco. Czubkiem języka dotykasz spierzchniętych warg. Gęsta ślina, zaprawiona gorzkim osadem z wypalonych papierosów, zalepia ci gardło.
Wspomnienia bolą. Sesja czwarta
Ale proszę popatrzeć, co zrobiono z centrum miasta. Niegdyś wielkie przestrzenie, zieleń, kasztanowce, bzy. A teraz? Przepraszam za wyrażenie, Manhattan dla ubogich. Przecież to aż po oczach bije.
Codziennie ten sam obrazek — białe płótno na sztalugach
Miała bzika na punkcie pędzli: musiały być najlepszej jakości. Nie kupowała ich zwyczajnie w sklepie, ale zamawiała i sprowadzała z zagranicy, albo odkupywała od ranomowanych malarzy.
Opowiem ci bajkę o delfinach, które zmieniają się w rekiny
Kliknij, opowiem ci bajkę. O turkusowej lagunie, o hamaku rozpiętym między palmami, o delikatnej bryzie pieszczącej opalone ciało. O rajskiej wyspie. O błysku w oczach żony. O kokosie w jej dłoniach.
Amsterdam. Praga. Teneryfa — miniatury
Tego jesiennego wieczora, kiedy mój miesięczny pobyt w Holandii dobiegał końca, postanowiłam włączyć aplikację Couchsutfing, która ma opcję oznajmiania światu, że che mi się pić.
Małe prozy o wielkim Miszczu
Zza pazuchy wyjął reklamówkę. Żółtą, z „Biedronki” chyba. W reklamówce była butelka w biały papier owinięta. Wyglądała jak kobieta w papierowej sukni. Powoli ją rozbierał, wolno, wolniuteńko, jak najczulszy kochanek…
Dziś prawdziwych przyjaciół już nie ma
Przed wami niepublikowane opowiadanie z debiutanckiej książki Sebastiana Markiewicza. Autor jest mistrzem szczegółu, natężenia emocji i metafizycznego klimatu. Znakomicie władający językiem.